piątek, 14 października 2011

white oleander


Jeśli ktoś jest dziś przepełniony optymizmem do pożygu, niech nawet nie zaczyna tego czytać. Ta notka zapowiada się tak samo samobójczo, jak poprzednia. Potrzebuję poprawy humoru. Potrzebuję poznać jakieś ciekawe osoby, nawet jeśli już je "znam". Planów na jutro. Ciepła. Słońca. Inwencji twórczej. Ponad połowa ponad moje możliwości. Właśnie trwam w uroczystym nastroju słuchając pięknego utworu, który kojarzy mi się z najlepszym prezentem urodzinowym jaki kiedykolwiek "dostałam"-filmem "Biały oleander". Coraz częściej pluję jadem. Wiem, że to niedorzeczne ale cieszę się z nieszczęścia innych. W tej chwili chyba to sprawia mi największą radość. Nie wiem co się ze mną dzieje, czy to ta jesień tak działa, ale pomimo tego, że jak zawsze jestem bardzo głośna, staję się coraz bardziej nieśmiała. Chcę mieć znajomych, tych nowych zarówno jak tych starych ale nie umiem napisać/zagadać. Przez to siedzę w domu. Ciągle. Nie mam pojęcia czy bardziej ja odpycham ludzi czy oni sami odsuwają się ode mnie. Wchodzę na bloga, widzę 0 komentarzy. Liczba wyświetleń się zwiększa. A więc jest jeszcze cień nadziei. Chcę, żeby ktoś wreszcie mnie docenił. Patrząc na siebie z perspektywy czasu bardzo się zmieniłam i nie chodzi tu o cechy zewnętrzne. Jeszcze rok temu o tej samej porze roku byłam całkiem innym człowiekiem wewnętrznie. Od tego czasu jestem bardziej wrażliwa, cicha, nieśmiała choć odczuwam większą potrzebę towarzystwa. Milena stała się spokojna. Łatwiej popadam w te depresje, co jest dla mnie gorsze. Aktualnie słuchany przeze mnie rock we wszelkich odmianach i metal zmiękczyłam sentymentalnym, niszowym popem. Oczywiście nie wyrzuciłam tamtych gatunków ze swojego życia, są dla mnie równie ważne jak te inne. Nie zmieniłam swoich przyzwyczajeń. Chyba trochę dorosłam. Jedyne, co pozostało niezmienne to uśmiech. Szczery ale też ten do złej gry ;) Jejku, nawet nie wiecie ile daje mi ten blog, wreszcie wyrzucam to, co leży mi na sercu.

I have you in my bones, blood and veins but I hate this feeling.


Dziś tylko taki przedsmak zdjęć z Mariką, które pojawią się tu w najbliższym czasie.





1 komentarz: