piątek, 28 października 2011

die young



Ostygłam. Wypaliłam się. Skończyłam. Ktoś wylał moje życie na bruk, przeżuł, wypluł z powrotem na talerz. Wyrzucił do kosza. Cała wena, która ostatnio we mnie była, umknęła gdzieś. Już wiem. Dostrzegam to. Im bardziej moje życie i emocje się stabilizują, tym bardziej staje się nudno. Jest neutralnie. Nie dzieje się nic ciekawego. Ale wolę ten stan niż kumulację problemów. Oprócz tego okropnie boli mnie gardło. Średnio co dwie minuty znieczulam je sobie jakimś "psikadłem". Jutro muszę wyrwać się z domu. Prawdopodobnie do Końskich znów zawita Marika, przyjemnie :-) Przydałaby mi się wycieczka do Rossmana, póki mają zdjęcia po 19 groszy za sztukę. Mam nadzieję, że są wywoływane w normalnej kolorystyce i nie są ucinane. Jeśli tak jest, chyba się skuszę. Krótka puenta-nienawidzę być chora.





1 komentarz: