ACID
H2SO4
LSD
Gdzieś po środku lasu. Jest ciemno, nie widać nieba. Nie ma nieba. Gdyby niebo istniało, gdzieś pośród chmur siedziałby sędziwy pan. Widziałby, że M się męczy. Dałby jej skrzydła. Filigranowa blondynka wśród śnieżnobiałych piór. Nie. Nie mogłaby być aniołem. Boskie istoty nie mają oczu bazyliszka. M już nie potrafi czynić dobra. M jest egoistką. Dziecko Lilith, mag a może zło wcielone? Likantrop? M, KIM JESTEŚ? Nieznana istoto, któż na Ziemi rozkazał mieszkać wśród przyziemnych? M się topi. Tonie w słonych łzach. To ocean. M nerwowo przyciąga powietrze do płuc. Bez skutku. Tlen ucieka jak przez sito. Ona nie oddycha tlenem! Powietrze nie ma składnika życiodajnego dla tej istoty. Bazyliszkowe oczy pełne tęsknoty, romantycznym a jednocześnie kłującym spojrzeniem wysyłają do piekła. Jest w nich zło. M w płaczu odnajduje przeznaczenie. Wtedy tęczówki, dotychczas blade, nabierają intensywnego, zielonego koloru. Stop! Odciąć jej dopływ emocji! Jak na stole operacyjnym głos w jej głowie walczy o życie. Tracimy ją! Tyle już osiągnęła i znów zamknie się w sobie. Poparzona jak gdyby ogniem, wraca do siebie. Do swojej dotychczasowej bezcelowej wędrówki międzyplanetarnej. Wie, że musi być sama.
Marna pisarka?
OdpowiedzUsuńUwielbiam, pisz więcej ;)
dziekuje :-)
UsuńPrześwietna notka :) zapraszam : http://nieznasznieoceniaj.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń