środa, 4 kwietnia 2012

never felt that love could hurt so much

ACID
H2SO4
LSD
Gdzieś po środku lasu. Jest ciemno, nie widać nieba. Nie ma nieba. Gdyby niebo istniało, gdzieś pośród chmur siedziałby sędziwy pan. Widziałby, że M się męczy. Dałby jej skrzydła. Filigranowa blondynka wśród śnieżnobiałych piór. Nie. Nie mogłaby być aniołem. Boskie istoty nie mają oczu bazyliszka. M już nie potrafi czynić dobra. M jest egoistką. Dziecko Lilith, mag a może zło wcielone? Likantrop? M, KIM JESTEŚ? Nieznana istoto, któż na Ziemi rozkazał mieszkać wśród przyziemnych? M się topi. Tonie w słonych łzach. To ocean. M nerwowo przyciąga powietrze do płuc. Bez skutku. Tlen ucieka jak przez sito. Ona nie oddycha tlenem! Powietrze nie ma składnika życiodajnego dla tej istoty. Bazyliszkowe oczy pełne tęsknoty, romantycznym a jednocześnie kłującym spojrzeniem wysyłają do piekła. Jest w nich zło. M w płaczu odnajduje przeznaczenie. Wtedy tęczówki, dotychczas blade, nabierają intensywnego, zielonego koloru. Stop! Odciąć jej dopływ emocji! Jak na stole operacyjnym głos w jej głowie walczy o życie. Tracimy ją! Tyle już osiągnęła i znów zamknie się w sobie. Poparzona jak gdyby ogniem, wraca do siebie. Do swojej dotychczasowej bezcelowej wędrówki międzyplanetarnej. Wie, że musi być sama.

3 komentarze: